Komentarze: 0
Szły mróweczki przez zielony las
i spiewały cichuteńko tak:
do boju, do boju, do boju Mostostal
do boju, do boju, do boju Mostostal!
Szły mróweczki przez zielony las
i spiewały cichuteńko tak:
do boju, do boju, do boju Mostostal
do boju, do boju, do boju Mostostal!
Kilka minut temu porzyszła mi do głowy mysl, by napisać własna notkę na bloga. Miało być o tym, że kocham Gazetę Wyborcza za to, że co tydzień w poniedziałek w sportowym dodatku jest dosc spore zdjęcie Rosickiego :) (niedługo zabraknie mi miejsca do przypinania tych fotek :) ) Zdanie (bynajmniej nie o GW) zmieniłam dosłownie 2 minuty temu! Weszłam na stronę onetu, tam na sport... cisza -wszędzie tylko o meczu Polska - Irlandia. Sprawdziłam lekkoatletykę (nie było nic interesujacego dla mnie), a pózniej siatkówkę. I tu mało co z krzesła nie spadłam!!!! Zwolnili Pana Wspaniałego z funkcji trenera Mostostalu!!!! Nie do wiary!!!! Ponoć nie jest to spowodowane zajęciem przez Mostostal 6 miejsca ;( Najgorsze jest to, że Waldemar Wspaniały nie jest teraz ani trenerem Mosto ani reprezentacji Polski >:[ Wrrr..tylko mi humor popsuli, zdenerwowali i załamali. Nic już nie będzie jak kiedys.... Kolejny bład dotyczacy trenerów w polskim sporcie po odwołaniu Engela, Tajnera i można by wymieniac w nieskończonosć.... ;(
W czwartek wyjeżdżamy do RPA na trzy tygodnie, by troszeczkę w cieple potrenować. Będzie dużo biegania długiego i tlenowego na trawie oraz siłownia - opowiada krakowski olimpijczyk.
Waldemar Kordyl: Jak Pan ocenia szóste miejsce na 200 m uzyskane podczas budapeszteńskich mistrzostw swiata w hali?
Marcin Urbas: Byłem bardzo dobrze przygotowany do tegorocznego sezonu halowego, pokazał to zreszta bieg eliminacyjny w Budapeszcie. W półfinale mogło być lepiej, ale w pierwszym kroku z własnej winy straciłem dwie, trzy setne potrzebne do zwycięstwa. Przed wejściem w drugi wiraż złapał mnie skurcz w pachwinie. Poza tym miałem pecha w losowaniu: mimo najlepszego czasu po eliminacjach wylosowałem tor piaty, a nie szósty. Aby wygrać na torze piatym z zawodnikiem na torze szóstym, trzeba biegać od niego o jedna dziesiata sekundy szybciej.
Start w Budapeszcie zakończył sezon halowy.
- Pozostał lekki niedosyt. Trochę mi zabrakło do pobicia rekordu Polski. To będzie dobra hala [w Budapeszcie - przyp. red], jak się trochę udepcze, na razie jest tam zbyt miękko. Trudno jednak nie być zadowolonym, jesli jest się szóstym człowiekiem na swiecie na 200 m.
Teraz czas na przygotowania do olimpiady w Atenach.
- Igrzyska zawsze są najważniejsze, bo zdarzaja się raz na cztery lata. Dlatego w czwartek wyjeżdżamy do RPA na trzy tygodnie. Nie będzie dużych obciażeń, nie zamierzamy trenować w kolcach lekkoatletycznych.
W Sydney byliscie na ósmym miejscu w biegu sztafetowym 4x100 metrów. Czy stać Was na poprawienie wyniku w Atenach?
- Taka mam nadzieję. Biegamy w okolicach 38,5 s, a to już jest przesunięcie o trzy, cztery pozycje w górę. A jesli jeszcze cos z tego urwiemy, to przy czasie 38,3 mam nadzieję na zakręcenie się wokół medalu. Oczywiscie chciałbym także dotrzeć do finału na 200 m. Jesli przed igrzyskami będę biegał 20,4 s, może ciut szybciej, to na igrzyskach będzie bardzo dobrze.
Czy po długo leczonej kontuzji nie będzie miał Pan blokady psychicznej przed mocniejszym treningiem?
- Takiego urazu nie mam. Dużo pomaga mi dr Jan Blecharz i jestem mu za to wdzięczny
ze strony Gazety Wyborczej 10-03-2004 23:21
Doszłam do wniosku, że bezczynne siedzenie w domu i obżeranie się (np. Milka, jak czyni to teraz Olka :P) nie ma najmniejszego sensu. Przebrałam się w strój sportowy, wzięłam ze soba tasmę miernicza, komórkę i poszłam biegać. Poczatki sa niestety zawsze trudne :( Zaczęłam od odmierzenia 3 metrowa tasma 100 m - syzyfowa praca :P Dotarłam tylko do 50 m, ale i tak sporo nadłożyłam, więc wyniki nie były miarodajne :) Niedoswiadczona w sprawach biegowych zrobiłam tylko króciusieńka rozgrzewkę i stanęłam na moim prymitywnym starcie z komórka -->stoperem w ręku :] Gotowi ..... do biegu ........... start.......... Dobiegłam do mojej też prymitywnej mety i poczułam ból w prawym udzie :) :) :) Oho - pomyslałam - koniec mojej kariery sprinterki ;( ;( Ale wzięłam się w garsć, dotruchtałam do mety, podskoczyłam kilka razy i odkrywczo stwierdziłam , że ból minał :] Dopiero teraz spojrzałam na wynik w granicach 11s :O :O załamałam się :O :O Sprinterzy biegaja 100m w granicach 9s, a ja... lepiej nie mówić :P Ale postanowiłam, że nie poddam się tak łatwo. Dzisiaj, mimo że jest Dyngus i było ogromne prawdopodobieństwo, że na moja głowę poleje się kilka wiader wody, mężnie wyszłam z bloku i od razu potruchtałam na miejsce treningów (jak to poważnie brzmi). Szczęscie mi sprzyjało, bo dzieciaki znalazły inną ofiarę i nie poczułam nawet 1 ml wody na sobie :) Dotarłam na moja bieżnię :D :D i rozpoczęłam przygotowania do sprintu. Tym razem bardziej się postarałam, czego skutki sa następujace : czas 10.07s!!! :) :) :) I jak się okazało wczoraj źle zmierzyłam dystans - biegam w tym czasie 60m, a nie jak myslałam 50 :P Tak więc podniosło mnie to na duchu. Mam nadzieję, że dzisiaj wieczorem poprawię się o następna sekundę :] Wiem, wiem smieszna jestem, ale taki drobiazg cieszy :)
Wszystki sportowcom i tym, którzy kochaja sport życzę wesołych, pogodnych i ZDROWYCH Swiat Wielkanocnych :)